Ważna notka pod postem!
Rose
Stałam obok Lily, która wpatrywała się w Ashton'a. Milczała, jakby była zagubiona w swoich myślał. Wzięłam głęboki wdech i chciałam się już odezwać, kiedy to poczułam, jak Luke objął mnie i ją ramieniem.:
- I, jak tam dziewczyny? - zapytał, a ja, jak to ja musiałam coś palnąć.:
- Przejmujesz się?
- Mi nic nie jest... Ile razy mam się powtarzać. - odparła Lily i wyswobodziła się z objęć chłopaka.:
- Jeśli skończyliśmy to ja już pójdę. Na razie! - dodała i bez skrupułów opuściła salę.:
- Nie martw się o nią. - ucałował mnie w czubek głowy.:- Lily ma trudny charakter.... Zobaczysz, przyjdzie cię przeprosić i będzie jak dawniej.
- A ty się nie martwisz? - odsunęłam się ode niego, bym mogła spojrzeć mu w oczy.:- Zresztą.. polubiłam ją. - przymknęłam powieki.- Ciebie i.. resztę chłopaków. Ma prawo się złościć. Jak ja mogłam ją tak potraktować? Dawała mi tylko radę... - wyszeptałam. Zanim zdążyłam cokolwiek dodać Luke przygarnął mnie do siebie mówiąc.:
- Będzie dobrze. - odparł, a na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Pożegnałam się z chłopakiem i szybkim krokiem udałam się na korytarz.
Luke
Byłem rozdarty. Owszem martwiłem się o Lily, ale także i Rose wiele dla mnie znaczyła. Powiem szczerze, że dziewczyna coraz bardziej mnie intryguje. Potrafi walczyć o swoje, a później jest krucha niczym mała dziewczynka. Również chciałem opuścić klasę, ale kątem oka zauważyłem Irwin'a, który siedział na parapecie. Niepewnie podszedłem do niego, drapiąc się po karku. Obserwował każdy mój najmniejszy ruch.:
- Cały czas tu byłeś? - spytałem.:- Myślałem, że poszedłeś za Lily. - dodałem. Odruchowo pokręcił głową. "Co z nim?! Czyżby pokłócił się z nią?"
- Powinieneś pogadać z jej ojcem. - zrezygnowanym wzrokiem spojrzał na okno. Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Dobrze wiedziałem, że Lily ma piekło w domu, przez ojca alkoholika. A jeszcze do nie dawna było wszystko w porządku... Do momentu, kiedy:
Dwa miesiące wcześniej. Byliśmy wszyscy w domu u Lily. Dodatkowo dziewczyna miała urodziny, a jej rodzice pozwolili urządzić jej przyjęcie dla kilku znajomych. Pani Collins pojechała po tort, nie wiedzieliśmy jeszcze, że nie wróci...
- Tato, nie mogę dodzwonić się do mamy. - powiedziała nagle, spoglądając z niepokojem na ojca, który wstał z miejsca. Popatrzył na każdego z osobna.:
- Zadzwonię do cukierni do, której pojechała.. Może jeszcze tam jest...
Ashton podszedł do Lily i przytulając mówił,że na pewno ma wyłączoną komórkę. W pewnym momencie usłyszeliśmy, jak ktoś tłucze coś szklanego. Co później okazały się talerze. Poszliśmy za tym dźwiękiem i naszym oczom ukazał się Pan Collins, który był sprawcą całego zajścia.:
- Tatko, co się dzieje? Czemu tłuczesz talerze? Mama nie będzie tym zadowolona.. - zaczęła Lily podchodząc do ojca. Chciała go przytulić, ale on ją odtrącił. Chciałem na niego nakrzyczeć, co on robi?! Przecież to jego córka, ale on zaczął krzyczeć.:
- To twoja wina, gdyby nie twoje durne urodziny Amelia by żyła!!! ZABIŁAŚ JĄ ! - i zanim ktokolwiek zareagował uderzył Lily w policzek, po czym wybiegł. To był pierwszy raz, kiedy podniósł na nią rękę i ostatni raz kiedy widziała na oczy mamę...
Przegryzłem wnętrze policzka. Coraz częściej mam ochotę zabić tego skurwiela, ale nie mogę bo jeszcze bardziej bym skrzywdził Lily. Była dla mnie, jak siostra, oddał bym wszystko by była taka, jak dawniej.:
- Ashton, staram się, jak mogę,ale też mam swoje życie. - powiedziałem, a chłopak spojrzał na mnie.:
- Pomagam ze wszystkich sił, ale boję się, że Lily ma dość moje pomoc. Owszem nie przestanę jej pomagać, ale sam widzisz... - zacząłem bezradnie rozkładając ręce. Usiadłem obok niego. W środku cały drżałem z nerwów, nie wiem czemu dla miałem obawy co do Lily i Rose...
- Powiedźmy, ze ci wierzę. - zaczął powoli.:- Ale jeśli ona coś sobie zrobi, a co gorsza on coś jej zrobi, obiecuję, że ja wkroczę do akcji i nie będzie tak ulgowo. - po tych słowach wstał i wyszedł z sali, mówiąc krótkie "cześć." Odetchnąłem.:" Ale mam życie do dupy!"
Wyszedłem na hol. Moim oczom ukazała się Rose. Biedna znów mocowała się zamkiem od szafki. Mimowolnie na moich ustach pojawił się uśmiech. Ta dziewczyna naprawdę jest niesamowita. Wzruszyłem ramionami. Nagle z tłumu wybiegli oni: Michael i Calum. Podbiegli do mnie.:
- Stary, słyszeliśmy o czym mówiliście z Ashton'em! - krzyknął Cal, przez co walnąłem go w ramię.:
- Chcemy pomóc.
Zdążyłem zauważyć, jak Michael kiwa ochoczo głową.:
- Chłopaki to fajnie, ale ...- zacząłem , ale Cal mi przerwał.:
- Tylko nie mów, że Lilcia nie chce naszej pomocy. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Tak, ale w każdym razie, Lily by się wkurzyła...- westchnąłem, odwracając się w stronę przyjaciela.:- to jej życie.. Zrozumcie.. Ja znam ją od dziecka i ... - trudno mi było powiedzieć cokolwiek sensownego. Cal chciał się już odezwać, ale Michael zmroził go wzrokiem.:
- Wiem o co ci chodzi, Luke. - burknął niespodziewanie.:- Ale jeśli chciałbyś z kim pogadać to wiesz, gdzie jesteśmy.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Poklepałem go po ramieniu, a następnie krzyknąłem do obojga, że muszę znaleźć Lily. Okręciłem się, wyjmując komórkę z kieszeni. Nagle zmroziło mnie w podłogę, kiedy zauważyłem , że miałem AŻ sześć nieodebranych wiadomość, w czym cztery były od mojej najlepszej przyjaciółki. Chciałem odpisać, kiedy poczułem ból w ramieniu. Spojrzałem w bok, a moim oczom ukazała się się ciemnowłosa brunetka, która wręcz miała w oczach łzy. Bez słowa przygarnąłem dziewczynę do siebie, a z jej ust wyszedł niespodziewany jęk rozpaczy.:
- Ciii....kochanie... Jestem tu.- powiedziałem cicho, a uczniowie, którzy nas mijali patrzyli na nas, jak na jakiś modeli." Kurwa, niech się odwalą!" - pomyślałam, delikatnie głaszcząc dziewczynę po plecach.:
- Mam dość... P..powiedź, że mam po co żyć... Ż..że ..będz..zie ok. - wyszeptała zacinając się w paru słowach.:
- Co się stało? - odchyliłem ją lekko od siebie i spojrzałem prosto w oczy.:- Lily, będzie dobrze. Tylko powiedź co się stało?!
- Dlaczego jestem taką suką? - powiedziała, a następnie opuściła wzrok skupiając się na swoich butach. Przewróciłem oczami. "Dlaczego jestem taką suką? " - to pytanie powtarzało się w mojej głowie, jakby czekało.. Nie wróć, domagało się odpowiedzi.:
- Lily, nie jesteś ...- zacząłem, a dziewczyna uniosła głowę, słuchając mnie uważnie.:.. Nie wiem skąd ci to przyszło do głowy, ale nikt tak nie uważa. Nie daj mi skończyć... - chciała mi przerwać, ale uciszyłem ją kładąc jej palec na ustach.:
- A jeśli tak myśli to ci zazdrości. Jesteś utalentowana, piękna, wrażliwa i mógłbym jeszcze wymieniać, ale rzecz w tym... Że, każdy ma problem. Ty masz ich aż nadto, ale dajesz sobie radę. Jesteś dla mnie ważna i, gdy czujesz się źle jestem zawsze tu dla ciebie, rozumiesz? Kocham cię mała! - powiedziałem to co czułem, a kochałem ją, jak młodszą siostrę, którą trzeba chronić. Przytuliłem ją mocno do siebie, kładąc głowę na jej ramieniu.:
- Co ja bym bez ciebie zrobiła.. Dziękuję! - wyszeptała. W ramie w ramię wyszliśmy przed szkołę, gdzie czekali na nas pozostali. Lily od razu rzuciła się w ramiona Ashton'a, który zdezorientowany po chwili objął ją w talii. Spojrzałem na Rose, która uśmiechnęła się do mnie nieśmiała."Widzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku..."
Hey!
Chciałam poinformować, że żyję i, że blog nadal jest aktywny.
Obiecuję, że się poprawię. Przepraszam. że troszkę zaniedbałam tego bloga,
ale miałam tyle nauki, że ogólnie prawie wgl nie byłam na laptopie (szlaban za złe oceny :P)
Obiecuję, że będę pisała częściej!
Kocham was mocno!
15kom=next rozdział!